Wino w służbie matematyki
27/02/2015
Na przestrzeni wieków wino towarzyszyło niejednemu odkryciu naukowemu. Nie każdy wie jednak, że parę ładnych stron dopisali do historii splotu nauki i picia przedstawiciele lwowskiej szkoły matematycznej.
Lwowska szkoła matematyczna była fenomenem wykraczającym daleko poza świat nauki. Stefan Banach, Hugo Steinhaus, Stanisław Ulam i inni zapisali się nie tylko w historii światowej matematyki, ale zostawili po sobie biografie, które mogłyby posłużyć za kanwę niejednego filmu. Bardzo możliwe, że nie byłoby ich twierdzeń i barwnych życiorysów, gdyby nie specyficzny klimat Lwowa początku XX w. z jego życiem towarzyskim, knajpami i słabością do alkoholu.
Wydana niedawno książka Genialni. Lwowska szkoła matematyczna Mariusza Urbanka przytacza wiele knajpianych anegdot, których bohaterami byli szanowni profesorowie i doktorzy Uniwersytetu Jana Kazimierza i Politechniki Lwowskiej. I choć to to koniak był ulubionym kompanem ich matematycznych dyskusji, to wino przelewa się w zbiorowej biografii Urbanka wielokrotnie, nawiązując niejako do swej szczytnej, antycznej tradycji stymulowania genialnych umysłów. Świetnym uzupełnieniem tej książki jest praca ukraińskiego pisarza Jurija Wynnyczuka Knajpy Lwowa, która szczegółowo rekonstruuje światek gastronomiczny miasta, w którym wzniosłość naukowych dysput żyła w bezprecedensowej symbiozie z wątpliwą reputacją niektórych knajp i ich bywalców.
Szkocka, George i Fukier
Nie byłoby Szkockiej bez egalitarnego i kosmopolitycznego klimatu Lwowa i nie byłoby lwowskiej szkoły matematycznej i jej legendy bez Szkockiej. To w tej słynnej kawiarni panowie bazgrali swoje rozwiązania z zakresu analizy funkcjonalnej. Początkowo, ku rozpaczy kelnerów, robili to na stole, a następnie w zeszycie, który przeszedł do historii jako Księga Szkocka. Na Księgę złożyło się blisko 200 problematów zaproponowanych przez matematyków, z których każdy określał nagrodę za rozwiązanie. Co symptomatyczne, pierwszą nagrodą była butelka wina, którą ufundował Stanisław Mazur. Nagroda przyjęła się i za rozwiązanie swoich zadań obiecywali ją następnie Banach i Ulam. Rosyjski matematyk Siergiej Sobolew miał gest i ufundował szampana. Oczywiście nie brakowało także mniej konwencjonalnych nagród, jak słynna dzika gęś, która czekała na rozwiązanie aż do 1972 r.
Oprócz Szkockiej matematycy bywali też w słynnym hotelu Goerge. Gustował w nim przede wszystkim Stefan Banach, niekwestionowana gwiazda szkoły, tak pod względem osiągnięć matematycznych, jak i alkoholowych ekscesów, które Steinhaus nazwał pieszczotliwie Banachaliami. George słynął m.in. z doskonale zaopatrzonej w węgrzyny winiarni, ale prawdziwą gwiazdą hotelu był szampan. Utalentowani lwowiacy różnych profesji pili go tam najczęściej na koszt potentatów naftowych z Borysławia. Dlatego Boy pisał, że w Żorżu nafta mieni się w wino szampańskie. Miejsce zapisało się też w historii osobliwym przypadkiem topielca, którego znaleziono w wannie pełnej szampana.
W trakcie podróży do Warszawy lwowiacy najchętniej bywali u Fukiera, gdzie z kolei najczęściej stołowali się ich warszawscy koledzy. Tam Ulam i Mazur zaprosili Jánosa von Neumanna, genialnego węgierskiego matematyka, który zwierzył się Ulamowi z planu emigracji do USA. Parę lat później będą wspólnie pracować w Los Alamos nad tajnym projektem Manhattan.
Po wyjeździe do Stanów Ulam narzekał trochę na brak towarzyskiego aspektu uprawiania matematyki, ale nie mógł narzekać na brak wina. Szybko dał się poznać jako znawca tego trunku i w prestiżowym harwardzkim Society of Fellows otrzymał zaszczytną rolę członka komisji degustacyjnej. Jak pisze w swoich wspomnieniach, pito tam doskonałe wina, głównie burgundy i alzackie. Swoją pasję kontynuował jeszcze wiele lat po wojnie wspólnie ze swoim przyjacielem i znawcą włoskich win, Gian-Carlo Rotą.
Po wojnie
Po wojnie ci z członków lwowskiej szkoły matematycznej, którym udało się przeżyć, rozpierzchli się po różnych ośrodkach akademickich w Polsce. Paru z nich, w tym Steinhaus, wylądowało we Wrocławiu, gdzie powstała nawet Nowa Księga Szkocka, którą do dzisiaj można przejrzeć w Bibliotece Wydziału Matematyki i Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego. Nagrody za rozwiązanie zawartych w niej problematów nawiązywały oczywiście do lwowskiej tradycji. Francuski matematyk Gustave Choquet za rozwiązanie swoich zadań obiecywał butelkę szampana do wypicia w Paryżu za odpowiedź pozytywną lub butelkę bordeaux za odpowiedź negatywną.
Steinhaus był wśród genialnych lwowiaków najmniej skłonny do picia. Kieliszki do wina służyły mu np. do eksperymentów nad wynalezionym przez siebie introwizorem. Co ciekawe, to jednak na jego cześć powstał pierwszy bodaj we współczesnej Polsce lokal nawiązujący do klimatu Szkockiej. We Wrocławiu, gdzie Steinhaus mieszkał do 1972 r. otwarto niedawno restaurację Steinhaus. Ściany zdobią tam zapisane kredą działania i słynne bonmoty profesora. Na miejscu można spróbować świetnego jedzenia, tylko wina jakoś nie chcą wpisać się w klimat przedwojennego Lwowa. Nie ma w karcie win z Węgier, ani z żadnego zakątka Środkowej Europy. Jest za to za to soave, chardonnay z Izraela malbec z Argentyny i tempranillio z La Manchy.
Jeśli ktoś wybierałby się do Lwowa, by odszukać dawną Szkocką, może poczuć się zawiedziony. Na miejscu dawnej mekki matematyków mieści się dzisiaj bank. Na szczęście zostało jeszcze parę zadań do rozwiązania.