Valpolicella, wino Werony


12/06/2014

Nastała pora wyjazdów do Włoch. Tradycyjnie jednym z najtłumniej odwiedzanych przez nas regionów będzie Veneto. Ci którzy nie chcą ograniczyć zwiedzania do Wenecji, powinni zajrzeć także do Werony. Jest tu wszystko, czego można oczekiwać po ciekawym zakątku Włoch: czarująca architektura, piękne jezioro i wisienka na torcie: Valpolicella.

Pierwsze winnice Valpolicelli pojawiają się, kiedy tylko wyjedziemy z miasta w kierunku północnym. Jeśli wybierzemy północny zachód, dotrzemy do  Valpolicella Classico, graniczącego z Bardolino. Ale dzisiejsza Valpolicella rozciąga się także na wschód od Werony, w kierunku Soave, toteż ciężko nie zahaczyć o ten słynny region winiarski, odwiedzając miasto Romea i Julii.

Verona spritzW sezonie wiosenno-letnim na stolikach w kafejkach Werony częściej niż wino dostrzec można pękate kieliszki ze spritzem, czyli aperitifem na bazie prosecco, wody mineralnej i aperolu. To najbardziej bodaj widoczny znak dawnej dominacji habsburskiej w Veneto. Austriacy, przyzwyczajeni do lżejszych, niż włoskie wina, przywieźli ze sobą zwyczaj rozcieńczania go, który z czasem wyewoluował do typowej, słodko-gorzkiej postaci.

Ponte PietraAle mieszkańcy Werony nie zapominają oczywiście o Valpolicelli. Nie pozwala na to choćby lokalna, eklektyczna kuchnia, która nieźle komponuje się z lekkim, czerwonym i pełnym owocu winem. Nie dziwi, że chlubą okolicznych apelacji szczycą się restauratorzy. Wystarczy zresztą wyjechać z Werony podmiejskim autobusem, by zobaczyć, że winorośle dosłownie wylewają z każdego skrawka ziemi. Wszystko za sprawą ciepłego klimatu i niezwykle urodzajnej gleby, która była chlubą i jednocześnie przekleństwem Valpolicelli. Przekleństwem, bo podstawowym problemem regionu  okazała się nieokiełznana wydajność, którą władze apelacji starały się ukrócić, tworząc limity.

Pierwsze skrzypce w Valpolicelli gra tzw. Wielka Dwunastka, czyli rodziny, które miały największy wkład w karierę regionu, a szczególnie Amarone: Allegrini, Begali, BrigaldaraMasi, Musella, Nicolis, Speri, Tedeschi, Tenuta San Antonio, Tommasi i Venturini.

Tommasi to w tym gronie gracz wyjątkowo mocny – drugi największy producent Valpolicella Classico. Przez lata kompletował też winnice w innych apelacjach Veneto, by z czasem kupować także w Toskanii i Apulii. Rodzina jest też właścicielem paru werońskich restauracji, w tym Antico Caffé Dante na Piazza dei Signori.

Tommasi ValpolicellaOstatnio w Almie można dostać wina Tommasi w niezłej cenie. Kupiłem Tommasi Valpolicella 2013 za ok. 40 zł. To dość smaczna, klasyczna Valpolicella, która przeleżała cztery miesiące w kadzi i kolejne dwa w sławońskim dębie. Aromat jest nieco skryty, słodko-wiśniowy. W ustach wino jest ładnie skrojone, z intensywną wiśnią, akcentami miodu i migdałów, może nieco nazbyt gładkie.  Nie ma tu za dużo ciała, ale posmak długo poczyna sobie w ustach. Lekka kwasowość idealnie pasuje do włoskiej kuchni. Schłodzone, świetnie spisuje się w upały.

W ostatniej dekadzie podaż zwykłej Valpolicelli spada, bo producenci skupiają się na bardziej dochodowych winach spod znaku appassimento (amarone, recioto i Valpolicella Ripasso). Zwykła Valpolicella to gatunek, który oczywiście nie wyginie, ale przez swoją lekkość i potencjał gastronomiczny z pewnością zasługuje na lepsze miejsce w werońskim towarzystwie.

Tagi: , , ,