Na kłopoty Sauternes – marketing i dyskonty


12/05/2015

W ciągu ostatnich dwóch dekad dramatycznie zmniejszyła się konsumpcja win z Sauternes i areał upraw tej słynnej apelacji. Nie widać zwiastunów odwrócenia negatywnego trendu mimo stosunkowo dobrej relacji jakości do ceny i intensywnych działań marketingowych. Sauternes wydaje się młodym odbiorcom najzwyczajniej w świecie nudne.

Jak podaje Wine Searcher, statystyczny konsument sauternów ma ponad 60 lat. Próbuje się to zmienić na różne sposoby. Nie tak dawno topowi producenci, tacy jak Chateau d’Arche, starali się podbić modne kluby 100-mililitrowymi tubkami z bortrytyzowanym winem. Nie wiadomo, skąd pomysł, że ktoś po zejściu z parkietu chciałby napić się klasyfikowanego suaterna z tubki, a krótka kariera tego wynalazku wskazuje, że mało kto to zrozumiał.

Lansuje się ostatnio także nowe połączenia kulinarne dla win z Sauternes, takie jak kuchnia orientalna, czy nawet placki ziemniaczane. Ale hitem tego sezonu w paryskich klubach ma być ponoć So Sauternes, stworzone z myślą o koktajlu na bazie tego wina i wody Perrier. To już brzmi trochę lepiej, choć słodkie, poważne wino niekoniecznie jest pierwszym, które przychodzi na myśl w trakcie przygotowywania szprycera. To wszystko zabiegi, które w podręcznikach marketingu mogłyby znaleźć się obok świeżutkiej propozycji prezydenta, by zorganizować referendum w sprawie JOW-ów.

Madame de Rayne SauternesOczywiście nie znaczy to, że Sauternes nie powinien się zmieniać, ale odświeżanie marki przez radykalne obniżenie wieku grupy docelowej może brzmieć mało przekonująco. Dużo ciekawsze wydają się bardziej stonowane kroki, jak np. unowocześnienie etykiet. Dobrym przykładem jest Château de Rayne Sauternes Madame de Rayne 2006, który pojawił się właśnie w Lidlu. Wino także w bezpośrednim odbiorze wydaje się dość nowoczesne – dobrze skrojone, z delikatnym aromatem moreli i mirabelki, niemęczące. Wypada naprawdę dobrze, choć posmak pozostający w ustach nie jest jego najmocniejszą stroną.

Z nowej oferty francuskich win z Lidla próbowałem też Château Laforêt Pimouguet Bordeaux 2009. Jak przystało na jeden z “roczników stulecia”, wino może się podobać. Aromat jest średni, ziemisto-porzeczkowo-waniliowy, ale usta wyposażone w porządny garbnik dają sporo frajdy i świeżości.

Chateau Pimouguet BordeauxCzerwone Bordeaux nie ma jeszcze takich kłopotów wizerunkowych jak Sauternes. Ale kto wie, czy za parę lat to się nie zmieni. Już w zeszłym roku sprzedaż tamtejszych win spadła. Podobno w dużej mierze przez spowolnienie gospodarcze w Chinach, ale wydaje się, że wpływ na to mogło też mieć pogorszenie wizerunku regionu. Sommelier najlepszej restauracji świata, kopenhaskiej Nomy, otwarcie mówi, że styl bordosów nie pasuje do jedzenia i na jego długiej liście win nie znajdziemy ani jednego bordoskiego wina.

Na dłuższą metę niekoniecznie może wyjść Bordeaux na zdrowie także mariaż z dyskontami. Czy po tym, jak Talbot osiągnął w Lidlu cenę 49 zł ktoś chętnie wysupła na niego jeszcze ponad 200 zł? Dzisiaj możemy się cieszyć, że za niewielkie pieniądze kupimy dobre Sauternes i Bordeaux, ale czas jest szarą eminencją decyzji konsumenckich i po paru latach drążenia bordoskiego tematu klienci Lidla będą mieć prawo być zmęczeni. A wtedy największy importer win z Bordeaux może po prostu pójść gdzie indziej.

Wina otrzymałem od Lidla.

Tagi: , , ,