Nowe wzgórze trzebnickie do kolekcji
6/08/2015
Między Trzebnicą a Oleśnicą, gdzie tradycje uprawy winorośli sięgają XIII w., robi się powoli ciasno. Doświadczeni winiarze zwiększają areał i rozkręcają produkcję, a na horyzoncie pojawiają się nowi.
Ci ostatni kupują coraz droższe działki i nasadzają kolejne setki i tysiące krzewów. Nie wszyscy mają czas poświęcić się winiarstwu w zupełności, ale faktem jest, że okolica zazielenia się od nowych nasadzeń. Wieść niesie, że w okolicy zjawili się nawet Włosi. Czy nasadzili tam sangiovese – nie wiadomo, ale z niecierpliwością czekam na pierwsze wina z małej, podwrocławskiej Italii.
Rozwija się także największy gracz w okolicy – Winnice Wzgórz Trzebnickich. Do winnic w Węgrowie i Jaksonowicach dołączyła ostatnio kolejna – w Krakowianach. To wieś na trasie z Wrocławia do Milicza, malowniczo położona na niewielkim wzniesieniu. Odwiedzających w lecie wita wysoką temperaturą i intensywnym zapachem dojrzewających owoców.
Tam przeniósł się niedawno Rafał Wesołowski. Jego dom wychodzi na stary ogród, który ciągle porastają poniemieckie śliwy i jabłonie. Za nim znajduje się nowa winnica, która ma 2,5 ha, z czego na razie obsadzony jest niecały hektar. Jeśli pogoda dopisze, pierwsze wina z nowych nasadzeń mają powstać już w przyszłym roku. Po obsadzeniu reszty parceli WWT będą dysponować łącznie ponad 5 hektarami upraw i na dobre pożegnają się ze statusem butikowego producenta.
Rośnie nie tylko areał, ale i wydajność. Rafał Wesołowski zamierza w tym roku zabutelkować 10 razy więcej win niż w poprzednim. Zeszłoroczny urodzaj to nie tylko efekt dobrej pogody, ale i nagroda za cierpliwość, bo po kilku latach krzewy zaczęły owocować jak natchnione. Na urodzaju skorzystają m.in. fani pinot noir (pojawi się wino odmianowe z tego szczepu) i… cabernet sauvignon, który zasili portfolio producenta. To ostatnie wino czeka na swój debiut w kadzi i jest oczywiście nieopierzone, ale już teraz daję sporo frajdy dzięki swojej soczystości.
Do butelek trafi wkrótce także Riesling 2014. To już trzeci z kolei rocznik tego wina, który próbuję, i kolejny, który mnie zaskakuje. O ostatnim pisałem już tutaj. Tym razem jest w tym winie więcej cukru, ale i kwasowość jest utrzymana na wysokim poziomie, więc balans trzyma się dobrze. Aromat jest bardzo ładny, ułożony z kwiatów, moreli i odrobiny jabłka. Całość sprawia, że wino jest jeszcze bardziej pijalne, a jednocześnie nie zaleca się żadnym banalnym tonem. Poleca się go sceptykom, na ustach których na wzmiankę o polskiej viniferze pojawia się uśmieszek. Ma kosztować tyle samo, co poprzednie roczniki, czyli ok. 65 zł.
Degustowałem na zaproszenie producenta.