Pani Schmitt i pani Materne
16/12/2015
Na pierwszy rzut oka nic nie przemawia za tym projektem. Krótki staż, mały areał, a do tego wysokie ceny. No i kto w ogóle słyszał o tym, żeby dwie dziewczyny wzięły się za robienie wina w jednym z najbardziej wymagających regionów winiarskich świata?
Z jakiegoś powodu świat popkultury nie zna zbyt wielu kobiecych duetów. Thelma i Louise jest bodaj jedynym, który przychodzi od razu do głowy. Tercety – owszem: Aniołki Charliego, Destiny’s Child i masa innych girlsbandów. Ale duetów prawie wcale. Co jest w tej najprostszej konfiguracji, że nie zagnieździła się na scenie i ekranie? Trudno znaleźć ją też w literaturze – nawet Siostry Czechowa musiały być trzy.
A już w tak zmaskulinizowanym świecie, jakim jest świat winiarzy, kobiecy duet wydaje się czymś podwójnie egzotycznym. Jest sporo wybitnych producentek, ale kobiecy duet? Małżeństwo – jasne. Dwóch kumpli – jak najbardziej. Ojciec i córka – oczywiście. Ale dwie winemakerki?
Jeśli zagłębić się w temat nieco bardziej i przewertować np. Women of Wine: The Rise of Women in the Global Wine Industry, okaże się takich duetów trochę jest. Namacalnym dowodem, że istnieją i mają się bardzo dobrze jest też Materne & Schmitt Winninger Riesling 2013, który właśnie wpadł mi do kieliszka.
Rebecca Materne i Janina Schmitt mają odpowiednio 33 i 35 lat. Nie pochodzą z regionów winiarskich. Pierwsza studiowała ekonomię, druga nauki społeczne, ale okrężną drogą trafiły w końcu do świata wina. Rebecca – poprzez staż u w Heymann-Löwenstein, Janina – u Roberta Weila. U progu kariery spotkały się w słynnej szkole enologicznej w Geisenheim.
Trzy lata temu wystartował ich wspólny projekt w Terrassenmosel, niedaleko Koblencji, gdzie na chętnych czeka sporo opuszczonych winnic i kawał ciężkiej roboty (tutaj możecie zobaczyć, jak wyglądają tamtejsze ekstremalnie nachylenia). Dziewczyny zaczęły skromnie, od niecałego hektara, dzisiaj mają już trzy – w Winningen i Kobern.
Areał i staż nie robią wrażenia, ale o dziewczynach zaczyna się mówić i pisać. Na pewno pomaga im tupet, bo nie da się inaczej nazwać wypuszczania debiutanckich win za cenę powyżej 15 euro na rynku, który jest rozpieszczony cenowo do granic rentowności winiarzy. Z pewnością pomaga im też organiczna uprawa, nieinterwncjonizm w piwnicy i oczywiście nowoczesne, intrygujące etykiety zapożyczone ze świata graffiti.
Ale trzeba przyznać, że broni się też samo wino. Kolor jest głęboki, wpadający w złoto. Nos częstuje kredą, anyżem, łupkiem i morelą. Usta są mocno zbudowane, treściwe, z ładnie wtopioną kwasowością, jędrne i mocno mineralne. Pije się to fantastycznie.
W dawnym języku degustacyjnym o takim winie powiedziałoby się zapewne, że jest “męskie”. Słusznie jednak dzisiaj częściej nazywa się je “charakternym”. Charakteru nie brakuje też jego twórczyniom. Jedno i drugie może oznaczać, że wkrótce o Materne & Schmitt będzie naprawdę głośno.
Wino kupiłem w Niemczech. Cena to ok. 17 euro.