Polityka i Gevrey-Chambertin z Almy


31/01/2016

Szef polskiej dyplomacji wygłosił w piątek w sejmie informację o zadaniach polskiej polityki zagranicznej w 2016 r. Jednym z jej elementów było poparcie Transatlantyckiego Partnerstwa na rzecz Handlu i Inwestycji (tzw. TTIP). Umowa może znacząco wpłynąć na rynek europejskiego wina.

Liberalizacja handlu pomiędzy UE a USA budzi wiele kontrowersji. Podstawową jest to, że umowa jest przygotowywana w sposób nie do końca jawny. O wielu innych możecie przeczytać np. tutaj. Nas najbardziej może zainteresować to, że umowa może, według wielu komentatorów, przynieść rezygnację UE z niektórych norm dotyczących produktów rolnych. Może się np. okazać, że nieoznakowana amerykańska żywność wyprodukowana przy pomocy GMO albo z klonowanych zwierząt bez problemu trafi na nasz rynek. Parlament Europejski przegłosował co prawda propozycję regulacji unijnej zezwalającej krajom członkowskim na wprowadzenie całkowitego zakazu GMO, ale amerykańcy negocjatorzy walczą, by ta nie weszła w życie.

Jakie konsekwencje umowa może mieć dla rynku wina? Z jednej strony mówi się, że USA jako największy importer europejskich win otworzy się na nie jeszcze szerzej. To oczywiście może oznaczać większe zyski dla europejskich producentów. Z drugiej jednak pojawia się ryzyko “przehandlowania” w zamian ochrony części europejskich oznaczeń pochodzenia geograficznego. Jedną ze spornych kwestii jest np. swobodne posługiwanie się domeną .vin przez podmioty spoza Francji, co w sposób oczywisty naruszałoby interesy francuskich winiarzy.

W Polsce wokół TTIP panuje niecodzienny konsensus pomiędzy rządem a opozycją. Być może dlatego media nie poświęcają sprawie zbyt wiele uwagi. W czerwcu zeszłego roku Rafał Trzaskowski, wówczas sekretarz stanu ds. europejskich, w jednym z wywiadów bronił umowy, powołując się na przykład francuskich win:

“Francuzi dziś przegrywają, bo produkują wina drogo i niekoniecznie najlepszej jakości, przez co przestały być one atrakcyjne dla konsumenta. Mają ten problem od piętnastu lat. Hiszpanie sobie z tym poradzili, Włosi sobie radzą do pewnego stopnia, a Francuzi nie. Z francuskich win radzą sobie tylko te prestiżowe, z najwyższej półki, średnie już nie. (…) TTIP wymusi na francuskich producentach wina dostosowanie się do rynku światowego, co i tak muszą zrobić, bo przegrywają nie tylko z winem chilijskim w Stanach, ale też w Polsce czy w Rumunii. Jeśli się dostosują, amerykański rynek otworzy się na ich wina ze średniej półki.”

W tej wypowiedzi zastanawiają dwie rzeczy. Po pierwsze, powielenie stereotypu o “drogich i niekoniecznie najlepszej jakości” winach francuskich, po drugie, stwierdzenie, że TTIP wymusi na francuskich producentach dostosowanie się do rynku światowego. Każdy kto zna się jako tako na winach wolałby chyba, żeby na Francuzach nie wymuszano równania do średniej półki chilijskiej (z całym szacunkiem dla wielu tamtejszych winiarzy).

Dzisiaj sięgam po jedno z tych francuskich win, które zgodnie z tą logiką powinno sobie radzić lepiej niż średniaki. To André Goichot Gevrey-Chambertin 2011, które kupiłem w zeszłym roku w Almie. Ma aromat wiśni, fiołków, wodorostów i grzybów. W ustach daje o sobie znać mocna, choć szyta drobnym ściegiem struktura, solidna kwasowość, mineralność i umami, które atakuje zwłaszcza w finiszu.

Andre Goichot Gevrey-ChambertinZ pewnością znalazłoby się wielu, którym to wino wydałoby się “drogie i nie najlepszej jakości”. Mogliby od biedy przymknąć oko na cenę – 99 zł (przecena z 239 zł) – ale już samo wino niekoniecznie przypadłoby im do gustu. Beczkę czuć jak przez gęstą mgłę, owoc jest pozbawiony słodyczy, a i wymowa apelacji nastręcza międzynarodowej klienteli sporo problemów. Nie lepiej byłoby nazwać ją po prostu “GC”?

Optymistyczne w tym wszystkim jest to, że nawet, gdyby Amerykanie mogli posługiwać się nie tylko domeną .vin, ale choćby i nazwą Gevrey-Chambertin, fani topowych burgundów i tak będą wiedzieć gdzie ich szukać. Dlatego, że umowy to jedno, a świadomość klientów i kultura winiarska – drugie. W tej ostatniej ciągle sporo do powiedzenia mają francuscy winiarze i to oni dyktują w dużej mierze trendy i odpowiadają za eksport idei terroir do Nowego Świata. W czasach, kiedy Amerykanie coraz chętniej mówią o swoich siedliskach, posiłkowanie się nazwami geograficznymi Francuzów byłoby szczytem obciachu.

Tagi: , , , ,