Fekete czyli ekstrakt z wulkanu


20/07/2016

Pora na pierwszą część cyklu tekstów o dwóch węgierskich wulkanach, trzech regionach i ośmiu winiarzach. Na początek: Somló i jego żywa legenda.

Somló może i jest kieszonkowym regionem, ale trzeba znać właściwą drogę do winnicy Fekete, by nie zabłądzić. Jeśli zaufać Google Maps, można skończyć na stromej “drodze” schodzącej ostro w dół za kaplicą św. Małgorzaty (Szent Margit kápolna). Za schody robią tam ruchome bryły bazaltu wielkości arbuza. Zapewniają być może ciekawy wgląd w tamtejsze terroir, ale niekoniecznie przyjemny spacer. Jeśli uda się zejść bez skręconej kostki i jest akurat 7:30 rano, na samym dole można spotkać starych winiarzy uwijających się z sekatorami przy krzewach winorośli.

Szent Margit Somlo

Kaplica Szent Margit

Idąc dalej, można spotkać innego jegomościa w słusznym wieku, który siedzi na ławeczce, popija piwo i uśmiecha się do ciebie. Za jego plecami wisi mały, amatorski kierunkowskaz z napisem “Fekete Pince”. Okazuje się prowadzić do niepozornego domku, który mógłby być od biedy przyjemną daczą, ale nie siedzibą legendy Somló. Nikt nie otwiera tam drzwi, bo w środku nikogo nie ma. Stary Béla Fekete najprawdopodobniej zażywa właśnie pierwszej w ciągu dnia kąpieli w Hévíz, gdzie teraz mieszka. Pod jego nieobecność można przysiąść na ciasnym, mocno zacienionym ganku i zza drewnianej kratki obserwować winorośle.

Bela Fekete PinceCień wujka Béli

Legendarny winiarz spod wulkanu, którego jedni zwali “wielkim człowiekiem Somló”, a inni “wujkiem”, kończy w tym roku 90 lat (niektórzy piszą, że nawet 92!). Do Hévíz wygnała go zasłużona emerytura. Wybierał się na nią przez całą swoją karierę, aż w końcu, w wieku 88 lat, uznał, że to czas. Pierwszą winnicę kupił jeszcze w latach siedemdziesiątych w celach hobbystycznych. Patrząc na jego domek, można mieć wrażenie, że hobbystą, półamatorem pozostał do końca kariery.

Béla uchodził za wzór tradycyjnego szomlońskiego winiarza. Jego wina fermentowały spontanicznie, bez kontroli temperatury, w starych beczkach z węgierskiego dębu. Używał tylko tradycyjnej prasy i trzymał wina trzy lata w dębie, a następnie rok w kadzi. Dziś to samo starają się robić nowi właściciele: Ákos Dölle, György Emmert i Gábor Riesz. Ci dwaj ostatni zarządzają z Budapesztu firmą produkującą żywność, a Riesz oprócz stanowiska jej CEO, jest teraz także… CEO Fekete. Będąc w skromnych murach tej winnicy można pomyśleć wszystko, ale nie to, że jest tam jakiś CEO.

Wina z Somlóvásárhely i Doby

Do Fekete należą łącznie 4 hektary ziemi. Po działce obok domu oprowadził mnie Tamás Kis, młody, sympatyczny winiarz, właściciel Somlói Vándor Pince, który pod nieobecność CEO dogląda dobytku. Mówi, że to jedna z najlepszych parceli wulkanu. Nie tylko za sprawą południowej ekspozycji, ale także podłoża, w którym nie brakuje piasku i słusznej wielkości skał bazaltowych.

Fekete cellar

Tamás Kis

Po spacerze zeszliśmy do piwniczki, która świetnie wpisuje się w obraz garażowej winnicy genialnego hobbysty. Tamás dał mi do spróbowania wina z chwalonego rocznika 2015.

Hárslevelű 2015 trafi do butelek dopiero w 2018 r., ale już teraz uwodzi zmysłowym aromatem żółtych owoców i kwiatów, mocną strukturą i pięknym, mineralnym finiszem. Ten sam rocznik hárslevelű z Doby, ze wschodniej strony wulkanu ma jaśniejszy kolor, ale jest bardziej aromatyczny, lipowy. Więcej w nim za to kwasowości, a mniej owocowej głębi. Juhfark 2015 z Somlóvásárhely jest zdecydowanie za młody, choć krzepki, pachnący jabłkiem i siarką. Słono-mineralny Furmint 2015, choć jeszcze ściśnięty i szczupły, już pokazuje wielki potencjał.

Pięknie rozwinął się trudny rocznik 2013, ostatni, który wyszedł spod ręki Béli. Hárslevelű 2013 z nutami utlenienia i suszonych owoców ma według słów Tamása typowy dla tradycyjnych win Somló posmak koziej wątróbki (robiłem co mogłem, by wydobyć jej smak z pamięci, ale na darmo). Kiedy tylko wina z tego rocznika trafią do sprzedaży, warto będzie zaopatrzyć się w bardziej mineralnego i eleganckiego (o ile w przypadku tych win można tak powiedzieć) Furminta 2013 i – przede wszystkim – fantastycznego Juhfarka 2013, czyli wojnę żywiołów: połączenie siarczystego ognia z gaszącą pragnienie, piękną kwasowością.

Po degustacji próbek usiedliśmy na ławce przy drewnianym stole, skąd można z góry spoglądać na Somlóvásárhely, i spróbowaliśmy Hárslevelű 2008. Bardzo dobry rocznik dał wino cieliste, z wyczuwalnym botrytisem i suszonymi owocami, wygładzone, słone, mocno mineralne i z nieźle trzymającą się kwasowością.

Fekete Hrslevelu 2008Do diabła z mineralnością

Mówienie o winach Fekete, że są mineralne stało się truizmem, ale też nie jest to mineralność, jaką znają fani Mozeli czy Chablis. Mineralność win z Somló, a Fekete w szczególności, niewiele ma z tamtą wspólnego. Więcej w niej dymu, krzemienia i siarki. Jest to, wybaczcie określenie, mineralność wysokich temperatur, mineralność siarczysta (polszczyzna zna już takie pozorne oksymorony jak “siarczysty mróz”). Podczas jej próbowania człowiekowi przychodzą do głowy infernalne skojarzenia, co potęguje tylko świadomość stąpania po zastygłej lawie. W żadnych innych winach, które degustowałem w Somló, nie znalazłem takiej koncentracji tej mineralności, jak w juhfarkach i furmintach Fekete.

Czy to oznacza najlepszą ekspresję terroir? Nie wszyscy zgodziliby się, że ortodoksyjna, szomlońska winifikacja perfekcyjnie oddaje terroir, ale próbując tych win, ciężko podzielić te wątpliwośći.

Od niektórych ludzi w Somló słyszałem, że po odejściu Béli wina Fekete nigdy nie będą już tak dobre. Być może. Ale też nie widać, żeby miało tam dojść do jakiejś drastycznej zmiany. Póki rocznik 2015 zapowiada się nieźle, dom wygląda tak, jak wyglądał, a o winnice dbają fani talentu mistrza, można oczekiwać pewnej ciągłości.

Do Somló podróżowałem na własny koszt. Degustowałem na zaproszenie Fekete Pince.

Tagi: , , , , ,