Dwa szekszárdy za dwie dychy
14/02/2016
Nowa oferta win węgierskich w Lidlu wzbudziła spore zainteresowanie, ale w blogosferze przeważa opinia, że poza paroma wyjątkami nie ma się czym ekscytować. Mnie najbardziej zainteresowało to, że na półkach dyskontu znalazło się aż pięć win z jednego z najciekawszych regionów Węgier – Szekszárdu.
Do tego dwa z nich firmują całkiem znane nazwiska – Jánosa Eszterbauera i Petera Vidy. Obydwu winiarzy łączy podobny areał – dwadzieścia kilka hektarów – a także kadarka, do której przykładają większą wagę niż sąsiedzi. Vidę Magazyn Wino nazywa wręcz “prorokiem kadarki”.
Różni ich z pewnością droga, która zaprowadziła ich do winiarstwa. W przypadku Eszterbauera ciągnie się już od 10 pokoleń; jego rodzina zajmuje się winiarstwem od XVIII w. Zaświadczyć o tym mają świetne etykiety ze starymi, rodzinnymi fotografiami. Vida zaczynał karierę w socjalistycznej spółdzielni, po rodzinie odziedziczył jednak coś, co nie wpadło w ręce Eszterbauerowi – winnicę Bakta, czyli prawdziwą perełkę, którą obsadza merlotem i kadarką.
Oczywiście nie ma co liczyć, że w Lidlu znajdziemy wina z Bakty, albo przynajmniej odmianową kadarkę lub ciemnoróżowego sillera. Ale z pewnością dostajemy namiastkę stylu obydwu panów, a to za 20 zł już coś. Eszterbauer Szekszárdi Komám 2013 to stworzony dla Lidla kupaż cabernet sauvignon, merlota, kékfrankosa, cabernet franka i kadarki. W tym paneuropejskim towarzystwie wybija się kékfrankos, nie pozwalający zapomnieć, że jesteśmy w środku Europy. Na pierwszym planie znajdziemy jagody, śliwki, zioła i pieprz, z drugiego wyrywa się alkohol.
Komám spodobał mi się, ale poszedł w odstawkę, kiedy spróbowałem Péter Vida Szekszárdi Estve 2013. To kolejny sojusz węgiersko-francuski (cabernet franc, kékfrankos, merlot, kadarka). Jest delikatniejsze i bardziej eleganckie, mimo że nie brakuje mu ciała i wiejskich nut. Subtelny aromat wiśni i pieprzu, miękki, soczysty owoc, szczypta kakao i mamy przepis na świetne wino do dwóch dych. Solidna kwasowość predestynuje je do wielu połączeń kulinarnych, np. dań z karkówki lub wędlin.
Nie wiem, jak wypadają inne wina tej oferty, ani nawet reszta szekszárdów. Szczerze mówiąc nie wiem nawet, jak radzi sobie Tibor Gál Egri Bikavér Titi 2013, o którym sporo się pisze (m.in. tu i tu) i komentuje na FB, a który w przypływie ludzkich uczuć sprezentowałem teściowej. Ale o tych dwóch niedrogich winach śmiało mogę powiedzieć, że są naprawdę smacznym wprowadzeniem do południa Węgier. Ci, którzy ciągle szukają wina na walentynkowy wieczór, mogą wziąć też sobie do serca to, że o winach szekszárdzkich Bela Hamvas pisał, że są “w szczytowym punkcie miłosnych umiejętności”.
Obydwa wina kupiłem przy zaprojektowanej z największą troską o ergonomię kasie Lidla.