
Niezapomniane momenty 2016 roku
31/12/2016
Żelaznym prawem winnej blogosfery jest to, że im dłużej piszesz o winie, tym więcej trafia ci się dobrych butelek, które nie pojawią się w twoich tekstach.
Żelaznym prawem winnej blogosfery jest to, że im dłużej piszesz o winie, tym więcej trafia ci się dobrych butelek, które nie pojawią się w twoich tekstach.
Pisałem niedawno o Laposa Birtok, popularnym producencie z Badacsony, którego wina niektórzy postrzegają jako zbyt techniczne, wypatroszone z terroir. Dzisiaj przeskakuję na wschód regionu, do kompletnie innego świata.
W Budapeszcie na jej wina można natknąć się praktycznie na każdym rogu. Stały się synonimem nowoczesnego, solidnego stylu. Biegle mówi po angielsku, lubi Instagrama i pojawia się w celebryckich magazynach.
Wyobraźcie sobie wioskę. Ot, średniego rozmiaru. Ładną, ale bez przesady. W tej wiosce kilkanaście miejscówek – restauracji, wine barów, ogródków, kawiarni, burgerowni i lodziarni. Wszystko w modnym, sielsko-ponowoczesnym stylu, który sprawia, że leniuchujący tu mieszczuch nie będzie miał poczucia trwonienia czasu.
Kiedy pisze się o Wzgórzu św. Jerzego (Szent György-hegyi), ciężko nie zacząć od Béli Hamvasa. A właściwie od jednego akapitu, w którym porównuje wina Badacsony z tymi z Szent György-hegyi.
Pewnie wielu zadeklarowanych wielbicieli węgierskich win nie słyszało o kéknyelű. Niby nic dziwnego, bo odmianę uprawia się na zaledwie kilkudziesięciu hektarach. Ale z drugiej strony takie cacko zasługuje na trochę większy rozgłos.
Strony:
1 2