Podwrocławskie źródło biodynamiki


11/01/2015

W krótkiej i poplątanej historii biodynamiki kluczowe okazały się dwa miejsca: paryski antykwariat, w którym młody, francuski winiarz znalazł książeczkę streszczającą wykłady austriackiego myśliciela, i podwrocławski pałac, w którym pół wieku wcześniej austriacki myśliciel je wygłosił.

W 1981 r. Nicolas Joly, nieopierzony winiarz z Doliny Loary, przechadzał się bulwarem wzdłuż Sekwany. Odziedziczył niedawno jedną z najznamienitszych posiadłości regionu – Coulée de Serrant – a jego głowę zajmował problem przywrócenia jej dawnej świetności. W jednym z antykwariatów natknął się na książkę, streszczającą wykłady niejakiego Rudolfa Steinera o tyle intrygującym, co pompatycznym tytule Duchowe podstawy odnowy rolnictwa. Nicolas nie rzucił się na nią od razu, tylko zabrał ją ze sobą na narty. Na miejscu nie mógł się od niej oderwać. Wrócił i postawił winnicę na nogi w sposób, o którym nie śniło się jego przodkom. Tym samym wprawił w ruch winiarską machinę biodynamiczną, którą z każdym rokiem napędza coraz większa rzesza winiarzy.

kobierzycepalacWcześniej, przez ponad pół wieku Duchowe podstawy odnowy rolnictwa nie zaprzątały ich uwagi. Cykl wykładów pod tym tytułem austriacki filozof, twórca antropozofii, wygłosił w czerwcu 1924 r. w Koberwitz, czyli dzisiejszych Kobierzycach pod Wrocławiem. Audytorium stanowiło 111 uczestników: rolników, inżynierów, ale też artystów, lekarzy i księży, których ściągnął magnetyzm Steinera i chęć znalezienia recepty na zgubne dla rolnictwa skutki zanieczyszczeń. Byli wśród nich przedstawicieli różnych krajów, w tym Polski. Gospodarzem był hrabia Carl von Keyserlingk, właściciel XVIII-wiecznego pałacu w Kobierzycach. Większość uczestników dojeżdżała każdego dnia z Wrocławia, Steiner nocował na miejscu.

Myślicielowi nie śniło się najpewniej, że po latach jego teoria zyska taki rozgłos w świecie win. Po pierwsze dlatego, że przez całe życie rolnictwem praktycznie się nie zajmował, a i po kobierzyckich wykładach nie miał już na to czasu (zmarł niecały rok później). Po drugiej dlatego, że był abstynentem i w duchu epoki alkohol uważał za problem prowadzący do degradacji fizycznej i duchowej. Po trzecie wreszcie nie mógł spodziewać się, że prawie wiek po jego śmierci winiarze będą skrupulatnie stosować się do receptur, jakie ten sformułował w prowincjonalnym pałacu dla setki słuchaczy.

kobierzycewnetrzePo śmierci Steinera biodynamika przeszła lekką modyfikację, co pokazuje wydana w zgoła innej już sytuacji politycznej 1938 roku książka Ehrenfrieda Pfeiffera Biodynamiczna uprawa i ogrodnictwo, o czym można przeczytać tutaj, a następnie, już po wojnie za sprawą Marii Thun, twórczyni kalendarza biodynamicznego. Co zastanawiające jednak, nie tylko główne założenia i pojmowanie gospodarstwa jako jednego organizmu przetrwały do naszych czasów, ale też choćby dokładnie sprecyzowane przez myśliciela 9 preparatów, którymi polecał nawozić ziemię. Najsłynniejszy z nich to oczywiście krowi róg wypełniony krowimi odchodami, w skład kolejnych wchodzą m.in. kwarc, rumianek, jeleni pęcherz i krwawnik.

Co sprawiło, że Joly, DRC, Domaine LeRoyDomaine Zind-HumbrechtNikolaihof i masa innych wybitnych producentów robi dzisiaj to samo? Geniusz Steinera, który przeskakiwał z dziedziny na dziedzinę z energią i znawstwem człowieka renesansu? A może rację mają Ci, którzy twierdzą, że biodynamika jest po prostu tym dodatkowym bodźcem, który sprawia, że winiarze podchodzą do swoich upraw z większym zaangażowaniem, a to skutkuje efektem, który moglibyśmy przyrównać do homeopatii? Jest jeszcze inna hipoteza: ta mianowicie, że Steiner zebrał jedynie stare, sprawdzone sposoby uprawy stosowane na wsiach i usystematyzował je.

Jakby nie nie było, nie ulega wątpliwości, że wina biodynamiczne wygrywają często w degustacjach w ciemno z winami konwencjonalnymi, że przekonuje się o tym coraz więcej winiarzy na świecie i że wielu z nich, zachowując sceptyczną postawę wobec antropozofii, z sukcesem powiela zabiegi kolegów, którzy wzięli biodynamikę z dobrodziejstwem inwentarza. Wiadomo wreszcie, że gospodarstwa biodynamiczne ominęła choroba wściekłych krów, że krzewy bywają zdrowsze, a niektóre porównawcze badania gleby wskazują na lepszą jakość i aktywność mikrobiologiczną tam, gdzie korzystano ze Steinerowskiego preparatu nr 500 i spółki.

Steiner tablicaDlatego można spodziewać się, że popularność biodynamiki nie osiągnęła jeszcze punktu szczytowego. Grzechem byłoby nie wykorzystać tego w jej kolebce. Nie wyobrażam sobie na przykład, by władze lokalne i instytucje zajmujące się winem w Polsce przegapiły setną rocznicę wykładów Steinera. Wyobrażam sobie z kolei, że biodynamiczna winnica powstała w okolicach pałacu miałaby szansę stać się marketingowym i turystycznym sukcesem, wykraczającym poza granice Polski. Tym bardziej realnym, że mamy do czynienia z jedną z najbogatszych gmin w kraju.

To oczywiście śpiew przyszłości. Póki co w ładnie odrestaurowanym pałacu mieści się kobierzycki urząd gminy. Jedynym znakiem pozostałym po obecności Steinera jest pamiątkowa tablica, na której oczywiście o winach nie ma ani słowa. Pracownicy urzędu pytani o wykłady w duchu swojej profesji odsyłają mnie jeden do drugiego, od okienka do okienka. W końcu jednak ktoś będzie musiał zrozumieć, że za mało mamy miejsc, które zapisały się w historii wina, by taki jej skrawek leżał odłogiem.

Tagi: , , , , ,