Dekada minutolo w pięć minut


13/11/2014

Dekada to bardzo dużo w życiu niektórych odmian winorośli. Może się zdarzyć na przykład, że dwukrotnie zmieni się w tym czasie jej nazwa. Tak jest z minutolo. Nie znacie minutolo? Nie jesteście sami. Mało kto słyszał o nim nawet w rodzinnej Italii. Warto dać mu jednak pięć minut, by zobaczyć, jak odkrywa swoje tajemnice.

Swoje pierwsze pięć minut w Polsce minutolo dostało podczas festiwalu Terra Madre Slow Food w Krakowie. Ten rzadki, biały apulijski szczep zadebiutował u nas publicznie na degustacji pionowej prowadzonej przez przedstawiciela winnicy I Pastini, Gianniego Carparelliego i zorganizowanej przez łódzkiego importera Moja Italia.

Jeszcze kilkanaście lat temu mało kto zadawał sobie w Apulii trudu, by minutolo nazywać inaczej niż fiano, ewentualnie fiano aromatico. Tymczasem wystarczy raz włożyć nos do kieliszka, by wiedzieć, że szczep ten niewiele ma wspólnego ze słynnym sąsiadem z Kampanii. Muszkatowy, kwiatowy aromat jednoznacznie wskazuje na inne powinowactwa. Z jakiegoś powodu trzeba było jednak badań, by odmianę tę zacząć nazwać fiano minutolo, a wreszcie – po prostu minutolo.

Co ciekawe, zmianę tę odzwierciedlają butelki minutolo od I Pastini. Ten producent z Valle d’Itria (centrum Apulii) jeszcze przez lata drukował na kontretykiecie nazwę “Fiano”, która zniknęła ostatecznie dopiero z rocznika 2013.

FianoMinutoloWłaśnie od tego rocznika zaczęliśmy. I Pastini Rampone Fiano Minutolo 2013 pokazał się od mocno aromatycznej, kwiatowo-brzoskwiniowej strony. W ustach przyniósł sporo rześkości i mineralny finisz. Rocznik 2012 był już mniej kwiatowy, pojawiły się za to aromaty landrynki i anyżu, wino nabrało też treści i krągłości, nie tracąc mineralności.

Rocznik 2010 stoi pod znakiem ziół, którym towarzyszy zapach wosku. Kwiatów już tu nie ma, wzmocnieniu ulega zaś mineralność i ektraktywność. Wino staje się wyraźnie bardziej smaczne i ciekawe. Daleko mu jednak do rocznika 2009, w którym nie wiadomo skąd pojawiają się aromaty suszonych owoców i jabłka. W ustach jest jeszcze bardziej kamienny, choć pojawiają się także słodkie akcenty. Rocznik 2008 tymczasem to już intensyfikacja aromatów suszonych owoców i powolna utrata mineralności.

Gianni CarparelliDo tej pory wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie, budząc wątpliwości, czy aby zmiana nazw na etykiecie nie wpływała w jakiś fantastyczny sposób na zawartość butelki. Potwierdził to rocznik 2007, który okazał się pierwszym łagodnym krokiem w przeszłość (i nie przyniósł żadnych zmian na etykiecie). Jest bardzo podobny do rocznika 2008, różnica sprowadza się do pogłębienia tych samych, głónie rodzynkowych aromatów.

Ale kiedy cofamy się do roku 2004 (jeszcze inna etykieta), ma się wrażenie, że pijemy już coś zupełnie innego. Kolor jaśnieje i pojawia się aromat, który momentalnie budzi skojarzenia z ogórkami małosolnymi. To koper, który wyraźnie wybija się spośród innych nut. Na koniec przedostatnia na świecie butelka tego wina z rocznika 2003. Ten rarytas okazuje się pachnieć już nie ogórkami małosolnymi, ale lekko kiszonymi. Pojawiają się też inne aromaty warzywne. Choć pewnie niekoniecznie brzmi to apetycznie, taka kompozycja okazuje się dość smaczna.

Powiedzieć, że minutolo to aromatyczna odmiana podobna do muszkatów to nic nie powiedzieć. To fascynujące, jak ewoluuje na przestrzeni zaledwie jednej dekady, pokazując zmienne koleje pewnych cech (kwiaty, zioła, suszone owoce, mineralność). Gdyby tego typu degustacji byłoby więcej, niejeden z niedocenianych szczepów, mógłby okazać się niezłą sensacją.

Przeczesując kolejne odmiany i regiony, łatwo stracić z oczu niezwykłe mikrokosmosy, które czają się gdzieś w Apulii, Abruzji, albo innych mniej znanych regionach. Próbując jednego rocznika, powiedzielibyśmy, że to niezłe wino i zapewne przeszli do kolejnego. Dopiero takie degustacje pokazują, że czas bywa bardziej fascynującym czynnikiem kształtującym wino niż żelazny zestaw “typowych” aromatów. Ale zepwene o to właśnie chodziło w degustacji slowfoodowej imprezy.

Uczestniczyłem w niej na własny koszt.

Tagi: , , ,