Kieliszki Schott Zwiesel


5/11/2017

Minęły już grubo ponad 3 miesiące od ostatniego wpisu tutaj. Na swoje wytłumaczenie mam to, że sporo się u mnie w tym czasie działo, a moje teksty zmieniły adres na Winicjatywa.pl. To oznacza, że pisanie o winie, które upychałem gdzieś w późne godziny wieczorne, nagle stało się moją normalną pracą. A to z kolei daje sporą satysfakcję, która nie sprzyja powrotom na stare śmieci.

Nie oznacza to, że Enoeno wybiera się na tamten świat. Co rusz pojawiają się jakieś okazje do reaktywacji. Ta, której nie mogłem się oprzeć, przyszła do mnie wraz z kieliszkami Schott Zwiesel od TGHome. Szybko zabrałem się do długich i wyczerpujących testów, znacznie więcej czasu zajęło spisanie wniosków. Ale co się odwlecze, to to nie uciecze – oto krótka recenzja.

Zaczynam od linii Fine, którą producent nazywa „dialogiem między elegancją i funkcjonalnością”. Brzmi to jak dzieło copywritingu z lat 90-ych, ale w żaden sposób nie szkodzi kieliszkom. Dostajemy tu fajny kształt i przyjemność picia, choć szkło nie jest tak cienkie i eleganckie, jak lubią bezkompromisowi fanatycy kieliszkowej elegancji, ani tak nowoczesne, jak lubią radykalni minimaliści. Ale w tych cenach (27-29 zł) to zdecydowania jedna z najlepszych opcji na rynku.

Mam słabość do stożkowego kształtu czaszy, takiej jak w przypadku modeli 370- i 486-mililitrowych. Im większa podstawa i proporcjonalnie mniejszy otwór, tym lepiej. Z trudem przychodzi mi jednak picie z takich kieliszków win czerwonych, co jest pewnie bardziej wyborem mentalnym niż podyktowanym jakąś obiektywną różnicą. Dlatego, choć ten drugi, większym model producent nazywa Beaujolais, ja wykorzystałem go z premedytacją do picia win białych (wiedzieliście, nawiasem mówiąc, że białe beaujolais istnieje?). Jest to o tyle usprawiedliwione, że niczym prócz pojemności nie różni się od modelu 370-mililitrowego, który nazywa się z kolei Gavi. Obydwa kieliszki lubię za czaszę, jakość wykonania i fajną koncentrację aromatów. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko cieńszej nóżki. Nie jest dla mnie tak ważna ultra cienkość szkła, jak właśnie zgrabna nóżka, która sprawia, że kciuk niemal styka się z palcami wskazującym i środkowym.

Trochę większy kłopot miałem z kieliszkiem 235-mililitrowym z tej samej linii, przeznaczonym zgodnie z katalogiem do sektów albo moscato d’Asti. Kształt to tylko lekka modyfikacja fleta, do tego z dość krótką nóżką. Znacznie ciekawiej wygląda “tulipan” z linii Finesse, który wydaje się mieć też nieco cieńszą nóżkę, więc w ciemno stawiałbym na niego.

Największą niespodzianką był jednak dla mnie komplet kieliszków Diva 760 ml. Potężne, wysokie i przeznaczone do serwowania bordeaux – kto ma ochotę, może do nich wlać całą butelkę Petrusa. Sam pękaty kształt nie rzucił mnie na kolana, Połączenie bardzo klasycznej, eliptycznej czaszy z nóżką, która rozszerza się i ponownie zwęża, wydało mi się nieco nie na czasie. Ale pije się z tego świetnie! Duże szkło fajnie eksponuje aromaty i daje atawistyczną przyjemność obcowania z czymś pewnym i solidnym. Dużą zaletą jest wysokość (27,5 cm), dorównująca niemalże butelce wina.

A teraz najlepsze: czytelnicy Enoeno mają do końca listopada 10% rabatu na szkło marki Schott Zwiesel. Wystarczy, że podczas zakupów w TGHome.pl wpiszecie hasło SCHOTT10. Rabat naliczy się automatycznie.

Kieliszki dostałem do testów od TGhome.

Tagi: ,