Frankonia od Bacha do Sauera


6/09/2014

Kto myślałby, że świat wybitnych twórców jest wolny od niskich instynktów, powinien zobaczyć krótką i błyskotliwą sztukę “Kolacja na cztery ręce”. Oto na wspólnej kolacji spotykają się Jerzy Fryderyk Händel i Jan Sebastian Bach. Pierwszy z trudem wstrzymuje podziw dla drugiego, drugi – pogardę dla pierwszego. Towarzyszą im różne wina, z których Bach szczególnie upodobał sobie jedno.

Sztuka stała się w Polsce kultowa za sprawą wielu inscenizacji, przede wszystkim tej stworzonej przez Kazimierza Kutza dla Teatru Telewizji. Grają w niej Janusz Gajos (Bach) i Roman Wilhelmi (Händel). Uważny obserwator prócz mistrzowskiej gry doceni także kulinarną scenografię, może za wyjątkiem jednej butelki o nietrafionym kształcie. Ale o tym niżej.

Kolację napisał urodzony we Włocławku niemiecki muzykolog Paul Barz. Ma się jednak wrażenie, że nie gorzej niż na muzyce, autor zn się na wykwintnych daniach i trunkach, które nadają smaczku profilom psychologicznym twórców. Lista win jest dość długa. Do przystawek pojawia się mozelskie, do – ostryg chablis, do Wariacji Goldbergowskich – muszkatel. Kiedy kolacja rozkręca się, Bach pociąga z butelki alzackie, ale narzeka, że nieco za lekkie. Dlatego prosi o wino frankońskie, którego okazuje się znawcą.

Gdyby można prosić o jakieś frankońskie. Wytrawne, ale nie za wytrawne – mówi. Po chwili niemal dokładnie odgaduje rocznik, stawiając na 1742, po czym dodaje: Finezyjny, ale posmak ma ziemisty i w bukiecie jakby za ostre. Na końcu narzeka, że to jednak nie 42….

Nie natknąłem się w żadnych źródłach biograficznych na potwierdzenie tej Bachowskiej fascynacji frankońskimi winami. Wiadomo, że nie wylewał wina za kołnierz, ale czy faktycznie gustował we frankońskich? Tak czy siak, w tym wypadku pasują jak ulał. Tradycyjnie wina z Frankonii nie są tak światowe ani finezyjne w stylu jak choćby te z Mozeli. Bywają surowe, a ich główna publika znajduje się w Niemczech. Zupełnie jak Bach z Kolacji.

To zresztą bardzo specyficzny region, który leży na północy Bawarii. Nie riesling, ale silvaner daje tam najlepsze wina, a typowe butelki zamiast strzelistego mają kształt pękaty (Bocksbeutel, której zabrakło w inscenizacji Kutza). Ponad 90% frankońskiej produkcji to wina białe, z czego najwięcej robi się dzisiaj z odmiany müller thurgau. Specyficzny jest też główny rynek zbytu, bo większość butelek rozchodzi się w samym regionie.

Horst Sauer Jus WeissNa szczęście na kilka z najgłośniejszych nazwisk frankońskich można się natknąć nie tylko na niemieckich półkach. W Polsce od jakiegoś czasu do dostania są wina tamtejszego wirtuoza – Horsta Sauera. Wszystko za sprawą poznańskiego importera Foodwine, który ma świetnie zaopatrzoną winotekę w Starym Browarze.

Kupiłem tam podstawowe wino Sauera – Just Weiss 2013 (49 zł). To kupaż rieslinga i müller thurgau, z żywym aromatem brzoskwiń, cytrusów i miodu. Na podniebieniu jest dość stateczne, hojnie owocowe, nieco egzotyczne, z wyraźnym cukrem resztkowym i bardzo trwałe. Smakuje trochę jak jak niezobowiązujący kaprys mistrza stworzony gdzieś pomiędzy jednym a drugimi wybitnym silvanerem, ale być może dlatego sączy się je z dużą przyjemnością. Najpewniej smakowałoby też Bachowi – jest wytrawne, ale nie za bardzo, nie ma ostrych aromatów i nie jest nazbyt finezyjne. Tylko rocznik nie ten.

Tagi: , , , , , , ,