Gruzińska dziesiątka


15/09/2014

Jeśli winiarska Gruzja kojarzy się wam z nudnym, zuniformizowanym stylem i męczącą słodyczą, to przed wami jeszcze sporo niespodzianek. Czasem wystarczy spróbować dziesięciu win, żeby poznać zaskakującą różnorodność ojczyzny wina.

8 tysięcy lat tradycji musiało zrobić swoje. Na tyle właśnie szacowane są najstarsze na świecie ślady produkcji wina odkryte w Gruzji. Stamtąd pochodzi też najstarsza znana metoda winifikacji, polegająca na tworzeniu wina w wielkich (początkowo niewielkich) glinianych amforach zwanych kwewri. Kwewri zakopywano w ziemi, wyciskano do niego sok z winogron, dodawano wszystko, co zostało, jak popadnie – szypułki, skórki, pestki, po czym zakrywano granitową pokrywą i od czasu do czasu mieszano. Byłaby z tego niezła ciekawostka, gdyby nie fakt, że ta prastara metoda ma się dobrze do dzisiaj. Właściwie ma się coraz lepiej.

GeorgianwinesMetoda nazywa się kachetyńską (pochodzi ze wschodniej Gruzji) i uchodzi za jedną z najbardziej bezkompromisowych i naturalistycznych metod produkcji wina. Nie ma tutaj miejsca na dodawanie wyselekcjonowanych drożdży, ani (z reguły) siarkowanie, nie mówiąc o innych dodatkach do win “klasycznych” (jeśli one są klasyczne, czym jest kwewri?). Metoda trzymała się dzielnie dzięki mnichom, w zeszłym roku została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO, a dzisiaj rozpowszechnia się dzięki zastępom nowoczesnych (klasycznych?) winiarzy i popytowi na wina naturalne. Doszło do tego, że za kwewri chwyciły największe gruzińskie kombinaty.

W zeszły czwartek miałem okazję spróbować trzech win stworzonych w kwewri. Wszystko za sprawą degustacji prowadzonej przez Mariusza Kapczyńskiego z Vinisfery w urokliwej piwnicy OK Winebaru we Wrocławiu. Współinicjatorem degustacji  była gruzińska agencja winiarska, a nie mniejsze uznanie niż same wina wzbudził solidny zastrzyk wiedzy, który zainteresowałby Gruzją najbardziej zatwardziałego frankofila.

Lagvinari KrakhunaPierwsze degustowane w kwewri wino powstało w małej, organicznej winnicy Lagvinari z rzadkiej odmiany krakhunaLagvinari Krakhuna 2013 pachnie wędzonymi kwiatami i brzoskwiniami, a w ustach daje wrażenie ciekłego popiołu, serwując dziarskie taniny. To wino bezkompromisowe, ciężkie dla kogoś nieobeznanego z kwewri, ale znalazło swoich wielbicieli.

Kontrowersyjne jest też Rkatsiteli 2011 z klasztoru Alaverdi, ale to wino, które intryguje i przy kolejnym podejściu pokazuje swoje walory. Zachęca do picia już sam herbaciany kolor. W aromacie dominują orzechy i wędzone rodzynki, ale kompletnie wyzute ze słodyczy. W ustach jest szorstkie, taniczne, ekstremalnie wytrawne, jakby pokutnicze, ale jego ekstraktywność ciekawie uwydatnia owoc. Stoi za nim legenda arcycierpliwej winifikacji, tysiąc lat tradycji i opinia niezłego afrodyzjaka.

Vinoterra SaperaviW kwewri przeleżało też najciekawsze czerwone wino degustacji, czyli Vinoterra Saperavi 2009 – od cenionego niemieckiego producenta Schumanna. To kwewri podane w znacznie bardziej strawnej postaci. W aromacie pieprzne, wiśniowo-porzeczkowe, a w ustach gęste, z niewygładzonymi taninami, charakterne. Niektórzy wyczuli beczkę, więc pojawiła się wątpliwość, czy aby za bardziej przystępnym stylem nie stoi dębina. Wina Schumanna importuje do Polski Intervin.

Podobno 75% produkcji Gruzji to wina białe, co, jak wiemy, nie znajduje odzwierciedlenia na polskich półkach sklepowych. Kto wie, czy nie jest to błędem, bo degustacja pokazała, że biel z Kaukazu jest znacznie ciekawsza niż czerwień, także ta uzyskiwana konwencjonalnymi (z naszego punktu widzenia) metodami.

Teliani Valley TsolikouriW tej kategorii najbardziej smakowało mi Tsolikauri 2012 z Teliani Valley, ekstraktywne, świeże wino o aromacie brzoskwini, gruszki i melona. Na podniebieniu jest lekko szczypiące, ciągnące się, z ładnie uwydatnionym owocem i kwasowością.

Kindzmarauli KisiPodobać mogło się także mocno wytrawne Kisi 2013 z Kindzmarauli o aromacie gruszki i orientalnych przypraw. W ustach pojawiają się mineralne akcenty. Tu też nie brakuje owocu, a całość wieńczy wyraźna goryczka.

Tbilvino SaperaviNajpopularniejsza czerwona odmiana Gruzji – saperavi – pokazała wiele twarzy. Od zaskakująco przyzwoitego półsłodkiego Kindzmarauli 2013 od Shumi, którego sekret tkwił w zwiewności i niskiej zawartości alkoholu, poprzez europejskie w stylu, dość smaczne i owocowe Mukuzani 2013 od Badagoni i typowo ziemiste, słodkawe Saperavi 2013 od Tbilvino, aż po skąpane w beczkowych aromatach Kvareli 2013 (Koncho & Co), które miało tę zaletę, że brakło w nim mdławego, ziemistego aromatu.

Większą niespodzianką był jednak deser – Satrapezo Icewine 2013 od Telavi. Zwiewny, ładny aromat brzoskwini, melona, gruszki i kwiatów zapowiedział świeżość w ustach. I rzeczywiście jej nie brakuje, jeszcze więcej jest jednak słodyczy. Gdyby nie to, można by śmiało powiedzieć, że to doskonały przedstawiciel gatunku.

Nie mogę powiedzieć, że zakochałem się w gruzińskich winach, ale ostatnim zarzutem, jaki im postawię będzie brak charakteru i nuda. Tylko jedno z dziesięciu degustowanych win pasowało do miałkiego, popularnego w Polsce stylu. Reszta była bardzo różnorodna i charakterna. Z pewnością niemała w tym zasługa ceny – większość z degustowanych win było na tyle drogich, że nie znalazła polskiego importera.

Za zaproszenie dziękuję OK WineBar.

Tagi: , , , , , , ,