Mikołaj i odczarowana borgonja
8/12/2015
Wiadomo że dzięki badaniom DNA jesteśmy mądrzejsi od poprzednich pokoleń, które często odmiany myliły, wrzucały do jednego worka, albo niesłusznie – do dwóch różnych worków. Ale żeby sędziowie międzynarodowego konkursu gamay dali omyłkowo medal… frankovce?
Wszystko zaczęło się od pięknej historii. Oto cesarz Probus przywiózł w III w. na Istrię gamay. Wedle innej, bardziej rozpowszechnionej wersji przywiozły go ze sobą wojska napoleońskie. Jakoś w końcu musiał tam trafić, bo przecież skąd wzięłaby się nazwa borgonja? Przecież nie mogła powstać ot tak. Wszystko układało się w logiczną całość, tym bardziej, że borgonja w Bułgarii nazywa się gamé. Wniosek był taki, że to musiały być wojska napoleońskie. Cesarz rzymski sam by tego nie wymyślił.
Przez dwa wieki wierzono, że borgonja rosła sobie w Chorwacji obok odmian miejscowych i środkowoeuropejskich jako szlachetny przybysz. Zapewne wielu winiarzy uprawiało ją w jednej winnicy razem frankovką, dając tej pierwszej lepszą ekspozycję i zbierając ją w innym terminie.
W XX w. renoma borgonji jeszcze wzrosła. Zdarzały się nawet takie wina jak Borgonja 2010 od Damjanicia, które zdobywały złoty medal w międzynarodowym konkursie gamay – Concours International du Gamay! Coż to musiała być za radość na Istrii!
Jakież musiało być jednocześnie zdziwienie szacownych francuskich sędziów, kiedy mniej więcej w tym samym czasie okazało się że borgonja to nie żadne gamay, a środkowoeuropejski blaufränkisch, czyli frankovka. Co kłębiło się w głowach chorwackich winiarzy, kiedy badania DNA wykazały, że nie mają w winnicach przybysza z zachodu, a co najwyżej z północy. Pal licho cesarza Probusa, ale Napoleon?!
Po prawdzie trzeba jasno powiedzieć, że już wcześniej gamay i frankovka bywały mylone. Mają w końcu wspólnego rodzica – gouais blanc. Ale też był to rodzic, który spłodził bez mała setkę ważnych europejskich odmian. A poza tym każdy przedszkolak wie, czym różnią się, przynajmniej w ustach i przynajmniej w teorii obydwie odmiany.
Całe szczęście, że niezrażony niczym Ivan Damjanić ciągle robi wino pod nazwą Borgonja. Nie wiem, czy wciąż zapraszają go na konkursy do Beaujolais, ale na pewno mógłby z tym winem zawojować konkurs dla frankovek i blaufränkischów, który nawiasem mówiąc byłby ciekawym wydarzeniem.
Damjanić Borgonja 2013 pachnie zmysłowo wiśniami, porzeczkami, ziołami, fiołkami i atramentem. Usta to wzór dobrego, młodego, ale już cywilizowanego blaufränkischa. Jest tu solidna kwasowość, wyraźnie ściągające taniny, których ciężko chyba szukać w gamay, a do tego jakaś wiejska wyniosłość, by nie powiedzieć elegancja. Ma się wrażenie, że tak mogłaby smakować frankovka w Piemoncie. Wino tej klasy za niecałe 50 zł to rewelacyjna okazja.
Podziękowanie za tę butelkę składam Irkowi Wisowi, który dostał ją od samego Ivana, a następnie podarował mi z okazji mikołajkowych Winnych Wtorków. Oby więcej takich prezentów w te święta!
Oto lista innych obdarowanych blogerów: Winniczek, Zdegustowany, Przy winie, Blurppp, Pisane winem, Nasz Świat Win i Italianizzato.